• Patriotyzm oznacza umiłowanie tego, co ojczyste: umiłowanie historii, tradycji, języka czy samego krajobrazu ojczystego.
    • Jan Paweł II
  • Bitwa pod Zastawiem miała miejsce 2 grudnia 1863 r. Rozpoczęła się o godz. 9 lub 10 rano i trwała aż do nocy. Liczący około 400 ludzi oddział Józefa Jankowskiego „Szydłowskiego” stoczył tu walkę z Rosjanami. Wojska carskie pod dowództwem pułkownika barona v. Brinkena wystąpiły w sile 600 ludzi piechoty i 200 kozaków. Była to jedna z najcięższych i najbardziej krwawych bitew powstania styczniowego.

    Ppłk. Józef Jankowski ps. „Szydłowski”

     

    Rozbity pod Żelechowem oddział „Szydłowskiego” zatrzymał się w Zastawiu, w majątku należącym do Teofila Czajkowskiego. Strudzeni, wyczerpani długotrwałą walką powstańcy potrzebowali odpoczynku i pożywienia, by nabrać sił przed bitwą, która była nieunikniona.

    Tutaj zaskoczył ich Brinken wysłany przeciwko Szydłowskiemu z Siedlec. Powstańcy, którzy zabarykadowali się w zabudowaniach dworskich, wyparci z nich ruszyli w kierunku Kopiny, lecz i tam porażeni ogniem nieprzyjaciela cofnęli się do lasu ku Osinom. W lesie tym Brinken wysłał secinę (ros. secina, setka, sotnia - pododdział wojska składający się ze 100 żołnierzy) kozaków, by okrążyć powstańców i odciąć im odwrót. Pojawienie się na tyłach kozaków i nagły ich atak zmusiły Jankowskiego do zmiany kierunku na południowo-wschodni ku Kożuchówce. Przy wyjściu z Kożuchówki na otwarte pole, zwrócił się Jankowski na północ ku Jarczówkowi. Napotkawszy rezerwę moskiewską musiał przyjąć walkę w otwartym polu.

    Bój zażarty trwał 7 godzin. Dopiero noc położyła kres bitwie i rozdzieliła walczących. Mimo bohaterskiej obrony oddział powstańczy został rozbity. W Bitwie pod Zastawiem poległo lub zostało rannych około 200 osób. Jednym z nich był 14-letni Kostuś Chodkiewicz, ulubieniec całej kawalerii. Zmarł z powodu odniesionych w walce ran. Pochowany na cmentarzu w Staninie.

     

    Powstanie styczniowe. Mapa bitew i potyczek w Królestwie Kongresowym. 1863 – 1864. Wyd. Fundusz Wydawniczy Muzeum Narodowego w Rapperswilu. Rapperswil. 1913 r.

     

    Po latach Bitwę pod Zastawiem opisał jej weteran, rotmistrz kawalerii Antoni Migdalski.

    „Tak dotarliśmy do nieszczęśliwego Zastawia, własność Czajkowskiego, między Stoczkiem i Łukowem. Ranek był prześliczny z małym przymrozkiem. Konie rozkulbaczone żywiły się w stajni a dla żołnierzy gotowali w kotłach posiłek, gdy wtem od strony z której przyszliśmy dał się słyszeć strzał. Pikieta wpadła do obozu a za nią wysunęli się z lasu kozacy i galopem podbiegli na dwa strzały pod obóz. Powstało zamieszanie wielkie. Na nieszczęście kapitan wojsk rosyjskich, który niedawno do nas przystał i nie miał żadnej komendy, uciekając z furgonami, aby osłabić ducha, krzyknął, że wszystko stracone, po czym złapany po bitwie po udowodnieniu mu faktów zdrady, został powieszony.

    Żołnierzom wydano wódkę, chleb i słoninę, mnie zaś wraz z plutonem wysłano do zatrzymania kozaków coraz bliżej się podsuwających, aby piechota miała czas się sformować.

    Mój koń ulubiony zawsze rześki i ochoczy, jakby przeczuwając jakieś nieszczęście, stawał dęba, rzucał się, dopiero pałasz i ostrogi uspokoiły go. Żołnierze przepowiadali mi, że spotka mnie jakiś wypadek. Po wyparciu kozaków pod las, ukazała się rosyjska piechota, lecz oddział nasz był już w porządku i ruszył naprzód marszem przyspieszonym. Cała kawaleria w liczbie 60 koni zamykała pochód ostrzeliwując się z kozakami i dragonami.

    Las, ta naturalna i jedyna nasza ochrona, był dość daleko, gdy tymczasem piechota rosyjska już deptała nam po piętach. Piechota nasza rozwinęła się w tyralierę a kawaleria zajęła boki. Na czystym polu zmuszeni byliśmy przyjąć bitwę z przeważającymi siłami, ustępując powoli. Ogień tak z naszej strony, jak i nieprzyjacielskiej był morderczy. Armaty biły kartaczami w nas okrutnie, oddział pomimo to, ze był dziesiątkowany, ustępował w wielkim porządku, tak, ze Moskale nie odważyli się rzucić na nas z bagnetami . Prawie trzecia część oddziału ubyła z szeregu, poległa lub rozproszyła się, reszta trzymała się dzielnie, zachęcana przez kapitana

    Al. Jeżewskiego, który w tej walce został ranny.

    Zbliżaliśmy się do lasu, co widząc Rosjanie, aby nie dopuścić do tego, rzucili na nas szwadron dragonów i sotnię kozaków, chcąc odciąć nam odwrót. Wówczas szydłowski stanął na czele kawalerii i z rozpaczą rzucił się na nich odganiając od lasu. Powtarzało się to kilka razy i wtedy dowiedli nasi ułani, ze zdolni są do bohaterskich poświęceń. Przy trzeciej szarży zabili pode mną konia. Uciekłem pod opiekę piechoty, co spostrzegłszy Szydłowski, kazał złapać pierwszego lepszego konia, biegającego po polu po zabitych lub rannych naszych towarzyszach, których ubyło z szeregu z 10, co też uczyniłem.

    Doszliśmy do lasu zaledwie w 100 ludzi piechoty i 40 koni ( reszta rzuciła się w bok) ale już tak zmęczeni, że piechota ani kroku postąpić nie miała siły, tymczasem dragoni i kozacy, korzystając z rozdwojenia wpakowali się za nami do lasu i strzelali do nas jak do zajęcy. Szydłowski zachęcał piechotę aby się ostrzeliwała, co też przy pomocy kawalerii uskuteczniała. Po salwie, gdy Rosjanie zatrzymali się, piechota nasza chwytała się za ogony końskie i strzemiona i tak wlekliśmy ją a nierzadko po dwóch siedziało na koniu.

    W takich zapasach w lesie wpadli dragoni na naszego dowódcę, który zawdzięcza swoje życie klaczy, bo kiedy strzelano do niego na odległość kilku kroków, klacz podniosła łeb do góry i trafiona w samo nozdrze padła. Strzelcy i kawaleria ratując dowódcę, dali ognia i wtedy dragoni cofnęli się. Przez ten czas Szydłowski przysiadł się z tyłu do drugiego kawalerzysty i uszedł cało.

    Nocy zawdzięczamy, że nie wybili i nie wyłapali nas Moskale wszystkich. Z całego oddziału zostało ze 40 koni. Padło zabitych lub rannych do 200 ludzi a reszta rozpierzchła się po lesie, szukając ratunku a ci co pozostali z nami do końca, na rozkaz dowódcy rozeszli się po złożeniu broni, oczekując nowego wezwania.

    Wielkie pochwały oddali Rosjanie w swoich pismach piechocie naszej a przede wszystkim kawalerii, bo tylko bohaterską szarżą uratowaliśmy dzielną piechotę i nie pozwoliliśmy zabrać jej do niewoli. (…) Kiedyśmy się w kilkudziesięciu znaleźli w nocy w jakimś folwarku, aby pożywić siebie i upadające ze zmęczenia konie, płakaliśmy jak dzieci. Każdy sobie przypominał przyjaciela lub towarzysza, który poległ lub jęczał ciężko ranny na pobojowisku, prosząc aby go dobito, bo wiedział, ze będzie mścił się nad nim nieprzyjaciel.

    Ulubieńcem całej kawalerii a moim serdecznym przyjacielem był młodzieniec czternastoletni, Kostuś Chodkiewicz. Nie chciano go przyjąć do oddziału z powodu młodego wieku lecz tak błagał dowódcę, że ostatecznie przystał i oddał go pod moją opiekę. Postarano się o konia odpowiedniego dla niego, dano mu szablę i rewolwer. W szarżach pod Zastawiem upominał go dowódca, żeby pilnował się piechoty lecz koniecznie chciał być blisko mnie i kiedy zabito pode mną konia, straciłem go z oczu. Nieco później w lesie słyszałem jego głos i spostrzegłem, że ma rękę przestrzeloną i ledwie idzie a krew ciecze mu rękawem. Porwaliśmy go z porucznikiem K. Zembrzuskim pomiędzy siebie, chcąc wsadzić na mojego konia, lecz nie mogliśmy dać rady. Prosiliśmy ustępujących strzelców, aby nam pomogli ale co który się przysunął aby go podsadzić, to nawet od ziemi nie mógł go podnieść, tak byli ludzie pomęczeni. Wtem wpadli kozacy na nas, gdyż sami pozostaliśmy, więc bierzemy go za ręce pomiędzy swoje konie i kłusem uciekając ciągniemy, gdzie las był rzadszy. Nagle konie nasze nie mogły wyminąć drzewa, okroczyły go, więc zmuszeni byliśmy go puścić, aby się nie zabił o drzewo, polecając boskiej opiece. Upadł a ostatnie słowa jego jakie usłyszałem były: „bądź zdrów”. Kozacy dopadli go i zabrali z sobą. Dowiedziałem się, iż tej samej nocy umarł z ran w jakiejś wsi, gdzie go przyprowadzono wraz z innymi rannymi. Po tej bitwie piechota w naszym oddziale przestała istnieć a kawalerii po pewnym czasie zebrało się do 80 koni, przeważnie skompletowanej z pozostałej piechoty. Przebiegaliśmy okolicę w rozmaitych kierunkach , niepokojąc ciągle nieprzyjaciela. W okolicy spotykaliśmy już prawie samą tylko powstańczą kawalerię. Powstanie miało się ku schyłkowi”.

    Źródło: A. Migdalski. „Wspomnienia rotmistrza Kawalerii Narodowej z 1863/64”.

     

    Bitwa pod Zastawiem toczyła się na przestrzeni kilkunastu kilometrów. Polegli w tej bitwie powstańcy byli grzebani na cmentarzu w Tuchowiczu i w Staninie. Wielu z nich jednak spoczęło w bezimiennej mogile, w miejscu, o którym dziś już nikt nie pamięta.

    Cmentarz parafialny w Tuchowiczu skrywa mogiły 22 zabitych, wśród których była jedna kobieta. Świadczy o tym akt zgonu spisany w dniu 4 grudnia 1863 r. przez ks. Adama Byszewskiego, ówczesnego proboszcza parafii Tuchowicz.

    Nr 79. Gozd. Poległych Kompania.

    Działo się we wsi Tuchowiczu dnia czwartego Grudnia Tysiąc ośmset sześćdziesiątego trzeciego roku o godz. dwunastej w południe. Stawili się Stanisław Lach sołtys z Anii lat trzydzieści ośm i Kacper Murawiec lat czterdzieści cztery mający sołtys z Gozdu i oświadczyli iż po zaszłej batalii w dniu drugim bieżącego miesiąca i roku między godzinami dwunastą południową a ósmą wieczorową na polach i lesie do Gozdu i Niedźwiadki należących w obrębie parafii Tuchowicz znaleziono dwudziestu dwóch polskich zabitych, rożnego wieku i pochodzenia powyższym świadkom ani nikomu w okolicy nieznanych, między którymi jedna była kobieta około lat dwudziestu dwóch mająca po męsku ubrana. Ciała ich zwieziono i pochowano na Cmentarzu Parafialnym. Po przekonaniu się naocznie o liczbie tudzież o wieku poległych akt ten spisaliśmy stawającym przeczytali, a gdy Ci pisać nie umieją podpisaliśmy sami.

                                                                                                                                                      A. Byszewski proboszcz P T”.

    Akt zgonu Kompanii Poległych. Archiwum Państwowe w Siedlcach.

    Akta stanu cywilnego parafii rzymskokatolickiej w Tuchowiczu.

    /www.szukajwarchiwach.pl/

     

    Następnego dnia ks. Adam Byszewski w księgach parafialnych zapisał:

    Nr 81. Sarnów, Leon NN.

    „ Działo się to we wsi Sarnów dnia piątego Grudnia Tysiąc ośmset sześćdziesiątego trzeciego roku o godzinie drugiej po południu . Stawili się Marcin Kisiel lat sześćdziesiąt i Józef Włodarczyk lat dwadzieścia pięć liczący obaj włościanie gospodarze z Sarnowa i oświadczyli iż w dniu wczorajszym o godzinie siódmej rano umarł w Sarnowie Leon, czasowo tamże bawiący, z nazwiska niewiadomy, mający pochodzić z wsi Kownatek i zostawia tam czworo dzieci, wyglądający na lat trzydzieści – po przekonaniu się naocznie o zejściu Leona, akt ten stawającym przeczytany, a gdy Ci pisać nie umieją przez Nas podpisany został.

    X. A. Byszewski proboszcz P T”.

    Akt zgonu Leona NN. Archiwum Państwowe w Siedlcach.

    Akta stanu cywilnego parafii rzymskokatolickiej w Tuchowiczu.

    /www.szukajwarchiwach.pl/

     

    Podobny akt zgonu ks. Byszewski wystawił również 6 grudnia 1863 r. Czytamy w nim, iż dnia 5 grudnia 1863 r. o godz. 8.00 rano umarł w Sarnowie „czasowo tam bawiący” Wincenty NN, mający około lat 27, syn rodziców nieznanych, bezżenny. Miał pochodzić z Suchowoli.

    Można sądzić, iż nieznani z nazwiska Leon i Wincenty brali udział w bitwie pod Zastawiem i zmarli w Sarnowie na skutek odniesionych w walce ran.

    Na cmentarzu w Staninie spoczywa 37 poległych w dniu 2 grudnia 1863 r. powstańców. Ks. Józef Korowicki, ówczesny proboszcz parafii w Staninie, wystawił akt zgonu na podstawie rysopisu poległych. Wśród nich byli: Karol Leniecki, lat 17, uczeń szkół warszawskich; Konstanty Chodkiewicz, lat 14; Aleksander Krynicki z Mińska, lat 23.

     

    Grób poległych powstańców styczniowych na cmentarzu w Staninie.

    Fot. Danuta Kachniarz

     

    Niestety, nie wszystkie mogiły upamiętniające powstańców przetrwały do obecnych czasów. Niektóre z nich już w okresie dwudziestolecia międzywojennego uległy zatarciu. Dowiadujemy się o nich jedynie z różnych zachowanych źródeł, m.in. ze sprawozdania starosty łukowskiego. Według nich w Wólce Zastawskiej na polach znajdował się się grób powstańców z oddziału Józefa Jankowskiego „Szydłowskiego” poległych pod Zastawiem. 2 grudnia 1863 r. Mogiła już w 1928 r. była zaniedbana, nie odnaleziona.

    Źródła: - Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa w Poznaniu, S. Zieliński, Bitwy i potyczki 1863 – 1864; na podstawie materyałów drukowanych i rękopiśmiennych Muzeum Narodowego w Rapperswilu, Rapperswil 1913. - www.szukajwarchiwach - Archiwum Państwowe w Siedlcach, Akta stanu cywilnego parafii rzymskokatolickiej w Tuchowiczu. - www.szukajwarchiwach - Archiwum Państwowe w Lublinie, Akta stanu cywilnego parafii rzymskokatolickiej w Staninie. - www.garwolin.org „Antoni Migdalski – wspomnienia rotmistrza kawalerii narodowej z 1863/1864 roku. - bazhum.muzhp.pl; M. Kuraś - „Kultywowanie tradycji powstania styczniowego i jego uczestników na Podlasiu w okresie międzywojennym”, Radzyński Rocznik Humanistyczny 2,87-11, 2002.

    Opracowała: Danuta Kachniarz